Kości zostały rzucone

Nostalgia jest ze swojej natury zwodnicza. Wyidealizowane obrazy przeszłych wydarzeń pałętają się po naszych głowach, tworząc wspomnienia szczęśliwe, wypieszczone i ubrane w cieplutki kubraczek
Nostalgia jest ze swojej natury zwodnicza. Wyidealizowane obrazy przeszłych wydarzeń pałętają się po naszych głowach, tworząc wspomnienia szczęśliwe, wypieszczone i ubrane w cieplutki kubraczek komfortu. Otwieranie szufladek przeszłości niesie ze sobą ryzyko konfrontacji aktualnych oczekiwań z tym, co satysfakcjonowało nas kiedyś. Wtedy niejako z pomocą przychodzą różnego rodzaju remastery, remaki i rebooty przekuwające stare wspomnienia w nową, zaktualizowaną otoczkę. Po doskonale przyjętych remake’ach ikonicznych trylogii "Crasha Bandicoota" oraz "Spyro" przyszedł czas na odświeżenie innego klasyka Playstation. 



"MediEvil", bo o nim mowa, wrzuca nas w ciało… to znaczy między żebra ożywieńca znanego kiedyś jako sir Daniel Fortesque. Ten będący niegdyś czempionem królestwa Gallowmere wojak zmusił do kapitulacji przebiegłego i diabolicznego maga Zaroka. Tak przynajmniej twierdzą annały historii, prawda zaś jest nieco inna. Po stu latach względnego spokoju armia ciemności znów powstaje, szerząc pożogę wojny w całej krainie. Razem z resztą nieumarłych do życia przywołany zostaje nędzny szkielet sir Daniela. Ten, widząc szansę na odkupienie porażki z przeszłości, rusza w trudną i wyczerpującą podróż, by raz na zawsze położyć kres knowaniom Zaroka.

Zanim jednak tego dokonamy, zmierzymy się z dwudziestoma poziomami wypełnionymi różnymi aktywnościami. Ścieżka do ostatecznego stracenia Zaroka nie jest usłana różami. To droga pełna frustracji, cierpienia i odgrywania w tle The Sound of Silence. Poziom trudności szybko wzrasta, a brak należytej czujności poskutkuje rychłym zgonem. Na naszego szkieletora czeka multum zagrożeń. Od ociężałych powolnych zombie, przez szalonych farmerów, aż po dzierżące olbrzymie topory minotaury. Do tego dochodzą jeszcze szalone walki z bossami, w których zwykłe naparzanie mieczykiem na niewiele się zda. Same poziomy zaś uraczą gracza prostymi łamigłówkami, wykręconymi labiryntami, a nawet zagadkami na czas.



Większość etapów skonstruowana jest tak, że można przez nie bezwiednie przebiec, ignorując napotkanych po drodze przeciwników i z pieśnią na ustach odhaczyć kolejny sukces. Z tym, że takie działanie jest mało opłacalne. Przeciwnicy szybko przybierają na sile i dzierżony przez Daniela mieczyk okazuje się niezbyt użyteczny. Fiolki z energią również błyskawicznie się spalają, a miedziana tarcza nie przyjmuje zbyt wielu ciosów. Remedium na te bolączki są specjalne kielichy poukrywane na każdym z poziomów. Każdy z nich otwiera Danielowi wrota do Sali Bohaterów, skupiającej poczet herosów, do którego kościej próbuje się nieudolnie dostać. Duchy zmarłych bohaterów w zamian za kielich wspomogą ożywieńca dodatkowymi fiolkami ze zdrowiem, nowym orężem albo monetkami służącymi do zakupienia bełtów, strzał i dzid. Kolejne ulepszenia będą nieocenioną pomocą w tej nierównej walce, którą toczymy nie tylko z Zarokiem, ale i z twórcami remake’u "MediEvil".



Nie grałam w pierwotną wersję przygód Daniela Fortesque, tym samym nie ciąży na mnie żadna nostalgia i nie jestem w stanie porównać remake’u z tym „jak było kiedyś”. Odnoszę jednak wrażenie, że ekipa odświeżająca ten tytuł przeniosła do nowej wersji wszystkie bolączki, które mogły towarzyszyć oryginałowi. Zacznijmy od wariującej kamery, która ustawia się w sumie tak, jak chce, ograniczając znacznie widoczność, utrudniając nie tylko zwykłe manewrowanie, ale i wykonywanie skoków, a także wykrywanie przeciwników. Postać ma też tendencję do dziwnego klinowania się w teksturach. A że poziomy nie mają checkpointów, to zrestartowanie po takim zblokowaniu kończy się powtarzaniem całego etapu od początku.

Niewielką frajdę sprawiało mi również bezmyślne machanie mieczem, by rozprawić się z napierającymi siłami przeciwnika. Nie trzeba zbytnio myśleć, grunt to naparzać w przyciski jak najszybciej, by nie dopuścić do siebie kolejnego truposza. A ci bywają niezwykle upierdliwi, gdy gonią nas przez połowę planszy, odbierają cenne żyćko i nie dają się zobaczyć, bo kamera tańczy dookoła nas w paralitycznym tańcu.



W porównaniu do fantastycznie zrealizowanych remake’ów "Crasha", czy też "Spyro" "MediEvil" nie ma zbyt wielkiego pola do popisu. Niewielka liczba przerywników nie pozwala cieszyć się w pełni obecnym w grze humorem, frustrujące błędy powodują, że sterowanie Danielem jest mało przyjemne, a brak dodatkowej zawartości sprawia, że jest gra, przy której spędzimy maksymalnie sześć godzin, i to głównie dlatego, że będziemy powtarzać poziomy po nieuchronnych zgonach. Być może czynnik nostalgii spowodowałby, że spojrzałabym przychylniejszym okiem na tę produkcję, jednak obecnie mamy do wyboru o wiele lepsze platformówki, które nie próbują przekonać nas do siebie tylko siłą sentymentu.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones